niedziela, 26 sierpnia 2018

KOTOR



Żeby uniknąć intensywnego słońca wybraliśmy się na podbój twierdzy Kotorskiej o 7 rano. Miasto jeszcze było pogrążone w błogim śnie, kelnerzy dopiero otwierali okiennice kawiarni, a sprzedawcy rozkładali swoje towary. Po wcześniejszych wskazówkach udało nam się odnaleźć bramę północną, za która znajduje się jeden ze szlaków prowadzących przez mury obronne aż na szczyt twierdzy. Był to idealny czas gdyż słonce jeszcze nie zdarzyło w pełni wzejść, dzięki czemu spacer na szczyt był bardzo przyjemny.


Z każdym krokiem naszym oczom ukazywała się coraz to piękniejsza panorama – za linią terakotowych dachów zaczęła coraz dalej rozlewać się szafirowa tafla zatoki, a zza skał przedzierały się pierwsze złociste promienie. 


Liczące około 1500 schodów mury obronne powstały w XV wieku, dziś są przemierzane żeby oddać się przyjemności odkrywania nieskazitelnego piękna zatoki.

 
 

Gdy dotarliśmy na szczyt mogliśmy w pełni cieszyć się zniewalająco piękną panoramą i poczuć wiatr we włosach.

 

Podczas drogi powrotnej, gdy byliśmy już w połowie trasy widzieliśmy jak u podnóża zaczynają zbierać się tłumy turystów.


Lemoniada i pyszne espresso były idealnym zwieńczeniem pięknego poranka.
Następnie krok po kroku odkrywaliśmy starówkę, uliczka po uliczce. Na przestrzeni wieków w Kotorze mieszały się różne kultury i wyznania przez co powstało tam kilka świątyń rożnych religii. Gdy dotarliśmy na plac, naszym oczom ukazała się katedra świętego Tryfona, idealnie współgrająca z malowniczym wzgórzem. Jest również możliwość zwiedzania wnętrza, a także podziwiania rynku z tarasu. My jednak wybraliśmy spacer romantycznymi zaułkami.


Udało nam się zobaczyć wnętrze cerkwi św. Łukasza w którym znajdują się świetnie zachowane ikony, a całość świątyni wypełnia aromat świec wotywnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz